poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Band of the week #3: Crystal Castles

Do festiwali, które wizytuję regularnie mimo dorocznych zarzekań, że nie wybieram się, należy nasz krakowski Selector Festival. Kolejne dziecko Alter Artu i Mikołaja Ziółkowskiego, o niedoprecyzowanej stylistyce, kusi bliskością (choć zeszłoroczna powódź jednorazowo wygnała namioty z Błoni aż do Huty) i faktem, że to zawsze pierwsza taka impreza - na dobry początek lata i sezonu turystyki muzycznej. To festiwal nastawiony na granie mniej lub bardziej elektroniczne (choć niegdyś i Franz Ferdinand się tam zaplątał) i taneczne. Zawsze pojawiają się jakieś odgrzewane kotlety i przebrzmiałe gwiazdki parkietów, ale nie brakuje interesujących propozycji i koncertów, na których z przyjemnością ruszamy w tan.

Wśród wykonawców są i Kanadyjczycy - nasz ulubiony kraj reprezentuje trash-popowy duet Crystal Castles z Toronto.



Crystal Castles to dziwny zespół. Elektronika posunięta do granic, nintendocore, szumy lo-fi, przestery i przytłumiony głos wokalistki. Wokalistki, bez której CC nie miałoby racji bytu. Wywodząca się z kapel punkowych Alice Glass jest powodem, by na koncert się wybrać, nawet jeśli nie darzy się tej muzyki żadnym cieplejszym uczuciem. Ta drobna dziewczyna to żywioł, a anegdotki o niej - zawierające elementy takie jak pobicie ochroniarza podczas własnego występu czy złamanie nogi na scenie - mnożą się z każdą trasą koncertową. (Jedną z barwniejszych jest ta o koncercie, który musiał zostać przedwcześnie zakończony, gdyż wokalistka tak solidnie owinęła się kablami od sprzętów muzycznych, że nie była w stanie się z nich wyplątać). Dziewczyna równie chętnie rzuca się w publiczność, ta zaś reaguje (przesadnie) żywiołowo, próby łapania Alice w miejscach intymnych są sportem dość popularnym wśród fanów.



Crystal Castles na żywo już widziałam/nie widziałam. Był to rok 2009, w namiocie było zupełnie ciemno, nic nie słyszałam, a ludzie dookoła niemiłosiernie się pchali oraz wpadali w szał i histerię. Nie zostałam fanką. Może tym razem zajmę dogodniejsze pozycje i bardziej zachwycę się hałaśliwą Alice - kolejną szansę dostaje  pierwszego dnia festiwalu Selector (3 czerwca).

Brak komentarzy: