czwartek, 2 lutego 2012

this is fun. what?

Jest tak zimno, że mózg zamarza. Mieszkam w igloo, śpiąc pod trzema kołdrami budzę się zmęczona leżącym na mnie ciężarem i dziś wiem, że jestem jednak prawdziwą Polką - narzekanie wypełnia mój dzień od świtu do nocy. Niechże to historyczne szaleństwo się już skończy. Publicznie przysięgam, że w przyszłym semestrze nie tknę żadnego przedmiotu z historią w nazwie. Udaję, że nie widzę historii teatru w planie.
Ech, znowuż ten gawędziarski styl...


Jeżeli macie za dużo czasu to zapraszam TU<3. Oto codzienna dawka kanadyjskości. Gwarantuję, że jeżeli będziecie śledzić na bieżąco, macie szanse zrozumieć kanadyjskie żarty, zacząć rozróżniać sportowców, porty w Nowej Szkocji i centra handlowe. Kiedy już do takiego sklepu traficie, będziecie znali marki wszystkich kanadyjskich słodyczy. Między jednym a drugim przystojniakiem w kasku i plastiku na twarzy, śpiewającymi kobietami czy zespołami o przedziwnych nazwach, znaleźć możemy informacje o wydarzeniach kulturalnych takich jak Festiwal Szekspirowski w Stratford, Ontario.


Miasto noszące nazwę miejsca urodzenia Szekspira, stworzyło Festiwal dla zysków ekonomicznych, a dziś, poza turystami i ich milionami, ściągają tutaj artyści z całego świata, by złożyć hołd brytyjskiemu mistrzowi, nauczyć się nowych kwestii na potrzeby castingów, podszkolić swój warsztat i zmienić sztuki Szekspira w cokolwiek dusza zapragnie. Luźne interpretacje jak najbardziej się nadają. Festiwal trwa kilka miesięcy, od kwietnia do listopada. W tym okresie mamy możliwość zobaczyć efekty pracy przyjeżdzających do Kanady artystów, którzy zainspirowali się Williamem. Ilość napisanych przez niego sztuk siłą rzeczy się nie zwiększy, toteż (działający od 1953) Festiwal, nie wymaga już, aby wszystko co zostanie zaprezentowane na scenie wychodziło wprost spod pióra Brytyjczyka. Podobno warto.


(Jesus Christ Superstar, Andrew Lloyd Webber and Tim Rice)


Wooow. I to też kanadyjskie: 
(naprawdę zabawna kreskówka, oparta na zasadach żywcem wyjętych z Robinsonów)

I Group of Seven. Dobrze, że nie znam się na malarstwie, bo musiałabym to komentować i interpretować. Ale na Wojnę pojechali. Szkoda tylko, że Emily Carr się nie zalicza się do jedynej Grupy artystycznej, jaką przyszło Kanadzie zrodzić. Tylko dlatego, że była kobietą. No nic. Jest Tom Thomson (który też do Group of Seven się w sumie nie należał. Damn.)








Jeszcze jedna ciekawostka:


ESEJ - szkic pisany prozą o tematyce filozoficznej, moralistycznej, krytycznej lub naukowej, w którym autor swobodnie rozwija interpretację jakiegoś zjawiska lub rozważa wybrany problemnie ukrywając subiektywności przyjętego punktu widzenia. 

W eseju wywód autora nie podporządkowuje się rygorom standardowych rozumowań, natomiast znaczącą rolę odgrywają niezwykłe skojarzenia pomysłów, poetyckie obrazy, dygresje, paradoksalne formuły, aforyzmy, elementy narracji.


To tyle na dziś. Zachęcam gorąco do przewijania w dół strona po stronie. Sama chętnie bym to robiła, gdyby nie fascynacja Polonią w Ameryce Południowej, która mnie ogarnęła. Tam jest taaaak gorąco.   I jest biblioteka im. Ignacego Domeyki!


Update: przejęłyśmy Sekcję Kanadyjską KNA.


Dziękuję.

Brak komentarzy: