czwartek, 19 lipca 2012

twist & turn


Lato trwa w najlepsze. A jak lato, to i klęski żywiołowe! Obejrzawszy wszystkie dostępne nagrania z przejścia naszej niedawnej swojskiej trąby powietrznej, przypomniawszy sobie, że film Twister widziałam 14 razy i wysłuchawszy pogodynek mantrujących od rana ostrzeżenia o nadchodzących burzach, grzebię leniwie w internetach i dowiaduję się w szczegółach, dlaczego wszyscy umrzemy. Zanim zawczasu pójdę poinformować sąsiada z parteru, że w przypadku zaobserwowania superkomórki burzowej wbijam do niego na herbatę, bo ma najbezpieczniej, możemy jeszcze ze współczuciem zerknąć na Kanadę.

Świat nie poskąpił Kanadzie niczego! Także tornad, bowiem jest to drugi za USA kraj pod względem częstotliwości ich występowania na świecie. Rocznie przechodzi około 80 udokumentowanych trąb powietrznych, głównie upatrując sobie południowe Ontario i prerie. Na szczęście mając do dyspozycji nieprzebrane hektary ziemi, kanadyjskie trąby nie zabijają ludzi tak masowo, jak czynią to trochę niżej na mapie. Ale jakoś szczególnie sielsko też nie jest.

Najwięcej osób - 28 - uśmierciło tornado sprzed dokładnie stu lat w Reginie, Saskatchewan. 2500 osób zostało bez dachu nad głową. Ciekawostka wśród ciekawostek: w tym feralnym czasie w Reginie przebywał późniejszy gwiazdor Hollywoodu - Boris Karloff. On i jego trupa utracili w pogodowym incydencie cały dobytek, Boris dorabiał grosze sprzątając gruzowiska, a miasto opuścił dopiero w październiku 1912, 4 miesiące po uderzeniu trąby.


Kanady nie pominął też najgwałtowniejszy w historii wysyp tornad z 1974 roku - Super Outbreak - gdy w ciągu 24 godzin w pasie od Ontario po Georgię i Alabamę przeszło 148 trąb powietrznych. Edycja kanadyjska uderzyła w miasto Windsor, gdzie zginęło 20 osób - i żeby nie było wątpliwości, że te dramatyczne wydarzenia na pewno miały miejsce w Kanadzie: większość ofiar znajdowała się na lodowisku i grała w curling. True story. Jedna z zawodniczek uniknęła pewnej śmierci, gdyż tuż przed zawaleniem dachu postanowiła wyjść na papierosa - chwilę później wisiała już w powietrzu, trzymając się klamki. Do środka wciągnął ją podbiegający znajomy - tornado zdążyło już zerwać jej buty ze stóp (nie zmyślam tego, naprawdę, Internet nie kłamie).

Większość trąb powietrznych w Kanadzie trzyma się w relatywnie znośnych granicach F0-F3 w skali Fujity, ale jeden jedyny raz pojawiła się taka na poziomie F5: wiatr o prędkości od 419 do 512 km/h (może unosić bardzo ciężkie obiekty i przenosić je nawet o kilkaset metrów, zrównuje z ziemią wszystko co napotka na swej drodze). Taki potwór pojawił się w Elie, Manitoba, w roku 2007. O dziwo nikt nie zginął.



W zeszłym roku kolejny tornadowy outbreak nawiedził Amerykę Północną, zahaczając o Kanadę - szczęśliwie dość bezboleśnie - a największym ekscesem pogody z 2011 była trąba powietrzna w Goderich, Ontario (której jak na złość nikt porządnie nie uwiecznił na filmie). Zatem tegoroczne świeżynki:


Takie to meteorologiczne szaleństwa funduje swoim mieszkańcom piękna Kanada - nie tylko można sobie tam odmrozić głowę, ale i zostać wessanym w powietrzny wir 80 razy w roku! Więc jeśli patrzenie w polskie niebo i czekanie na nadejście miejscowej apokalipsy to dla was za mało, zawsze możecie przyłączyć się do tych chłopaków i ruszać na prerie.



Brak komentarzy: