poniedziałek, 15 października 2012

One fall in Manitoba, please!

Wczorajszy koncert Bena Caplana w Cafe Szafe zakończył kilkumiesięczny pobyt artysty w Europie Wschodniej, do której zalicza i Polskę. Nie gniewajmy się jednak na niego, został pouczony, a koncertem dowiódł po raz kolejny, że traktuje nas poważnie. W kuluarach dało się słyszeć wyrazy wdzięczności kierowane w stronę naszego kraju i Front Row Heroes, dzięki którym poznać nas wszystkich miał okazję. Jesień nastała, liście moczą się w kałużach, a co po niektóre portale śmią twierdzić, że to w dwóch krajach po drugiej stronie Atlantyku autumn jest najpiękniejsza. Podobno to w Kanadzie (to zrozumiałe) i w Stanach Zjednoczonych najpiękniej czerwienieją klony i kasztanowce. Nam pozostaje zachwycać się piękną złotą polską jesienią, która powiązana musi być jakoś z kwietniem, bo też nieźle przeplata (he he he). Tym, jednak, którzy nie mają żadnych wiążących obowiązków w kraju, zmęczeni się polską mentalnością, doprowadzili się i swoje familie do finansowej ruiny dzięki wysokim cenom paliwa i artykułów luksusowych lub też po prostu chcą pochwalić się na Facebooku  nowym, intrygującym miejscem zamieszkania, tym wszystkim radzę rozpocząć etap pakowania życia w kartony i EMIGROWAĆ! 

Każdy kto chciałby osiedlić się w Kanadzie prędzej czy później trafi na emigracjadokanady.net . Jest to strona firmy pomagającej Polakom osiedlić się w najodpowiedniejszym miejscu, znalezieniu pracy, zorganizowaniu życia w początkowym stadium imigracji. Odpłatnie oczywiście. Zainteresowany dowie się wtedy, że Kanada to kraj darmowego ubezpieczenia zdrowotnego, które obejmie także i jego; już po 90 dniach pobytu poza granicami ojczyzny. Przekonywujący ma być także aspekt mniejszej przestępczości niż w sąsiednich Stanach Zjednoczonych czy kwestia wysokiego poziomu życia, szczególnie w Vancouver. Oprócz tego ważną rolę pełnią kanadyjskie uniwersytety, z których najlepszy - University of Toronto, zajmuje 24 miejsce w zestawieniu uczelni z całego świata. Mimo że w rankingach tych przodują amerykańska Ivy League, bardziej zachęcająca dla imigranta ma być cena semestru. W USA jest ona zdecydowanie wyższa, nawet na tych niżej notowanych uczelniach. Przykład: rok na usytuowanym na 24. miejscu University of Toronto kosztuje 17 tysięcy dolarów, przy czym za dwa semestry na University of New York (29. miejsce) zapłacić trzeba 33 tysiące dolarów. Według poradnika przyszłego emigranta, nie tylko Stany są żadną konkurencją, ale i Londyn, który (tutaj zestawiany z Toronto) nie zapewni przyszłemu emigrantowi godnego życia i wysokich zarobków. Skąd ta pewność? Nie wiadomo, ale Ania z Zielonego Wzgórza była w Kanadzie szczęśliwa. Podobnie jak memu koledze Amanuelowi, tutaj się powiodło. 

Urodził się w Etiopii. Do Kanady wyemigrował piętnaście lat temu. Nie miał żadnych problemów z wpasowaniem się w multikulturowe kanadyjskie społeczeństwo. Dziś dużo podróżuje. Sam mówi o sobie: "jestem obywatelem świata, ale mój dom to Toronto". Miasto to uważa za metaforę świata. "Living in Toronto is like travelling the world witout actually going the distance". Podobnie jak w Nowym Jorku, każda narodowość znalazła tu swój własny kąt. Little Italy, Korea Town, Ethiopian Village. Wspomina także wielką społeczność kanadyjskiej Polonii, z którą miał przyjemność obcować. Z uśmiechem na twarzy wspomina Ukrainkę pochodzenia polskiego, której dziadkowie oddali ogromne połacie ziemi, które posiadali w Małopolsce i wyemigrowali za Ocean. Opowiada o swoich przyjaciołach ze studiów, którzy pochodzili z różnych zakątków świata takich jak Egipt, Holandia, Japonia. Kiedy pytam go o to, ile jest prawdy w określeniu, że Kanadyjczycy to mili, rozsądni, skorzy do kompromisu i nie wychodzenia przed szereg się ludzie, odpowiada, że określenia te są jak najbardziej na miejscu. Oczywiście znajdą się i tacy, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, żyją poza prawem albo budzą strach, ale zaraz dodaje, że every forest has snakes. Zwraca uwagę na to, że moja wiedza jaką posiadam o Kanadzie (a dużo jeszcze przede mną) mogłaby konkurować z tą, jaką posiadają sami Kanadyjczycy, a co dopiero obcokrajowcy. Według niego małą wagę przykłada się do kultywowania tradycji, ale zrzucić to można na zbyt wielką różnorodność kultur, które na co dzień się tam ścierają. 

Nie mogłam oczywiście nie poruszyć kwestii Quebecu. Komentuje to krótko: "Ci ludzie żyją przeszłością". Nie potrafią zrozumieć, że XVIII wiek już minął, Francuzi już nie wrócą, a oni sami działają na swoją niekorzyść odrzucając pomoc ze strony rządu federalnego. Walczą o swoją tożsamość, której nikt tak naprawdę nie pragnie im odbierać. Ammanuel podkreśla także różnice, które odczuć można podczas obcowania z Quebecois: "są bardziej zachowawczy, nieufni, ale to wciąż sympatyczni ludzie, z którymi można się pośmiać i porozmawiać na wiele tematów." Oczywiście jeśli znasz francuski.

Ani Wy, ani ja nie musimy zgadzać się z tym, co mówi Amanuel. Tak naprawdę każdy Kanadyjczyk ma swoją własną, odrębną na swój sposób, opinię na temat swoich rodaków. W zależności od miejsca pochodzenia, wychowania, zainteresowań, dostępu do kultury. Oczywiście nikogo, nawet tych niemałych ignorantów, nie zaskoczy słowo wielokulturowy, które po raz kolejny tutaj publikuję (wciskam). Mądrować się mogę, ale zachęcając Was do kupienia biletu za Ocean sama się skonfudowałam. To tak ładnie brzmi jak się czyta. Zrobić coś w rzeczywistości jest strasznie ciężko. Niemniej jednak, jeśli ktoś podejmie to ryzyko/wyzwanie niech da znać. Zrobię mu ołtarzyk, dodam do znajomych, a potem będę podlizywać się tak długo, aż nie zaoferuje mi wspólnego mieszkania i nie załatwi pracy.

***
Oczywiście nie wyjeżdzajcie do 17 listopada kiedy to zakończy się przewspaniały Festiwal Kultury Kanadyjskiej.
Poza tym na Fejsbuku mamy nowe logo i jesteśmy super. Klik: GrabCanada