czwartek, 5 września 2013

Fault Lines

Jakkolwiek zaklinalibyśmy rzeczywistość, kolejne lato zmierza ku nieuchronnemu końcowi. Trzeba porzucić życie w bezczasie, podróże, eskapady, wielkie przygody i spanie w namiocie (to akurat nie smuci mnie przesadnie). Patrzymy w kierunku jesieni, a jesień - to wiadomo: powrót na naszą najmilszą uczelnię (egzamin licencjacki nas nie zabił, choć było blisko), zapełnianie grafików nowymi zajęciami, koncertami i wszelakimi wydarzeniami, jakie oferuje miasto, kraj i świat. Powoli też można rezygnować z gorączkowych outdoorowych aktywności i bez żalu bunkrować się pod kocem z książką w dłoni i przekopywać przez wydawnicze stosiki.

A w takim stosiku na swą kolej doczekała się powieść pewnej autorki urodzonej w Calgary, jednak od lat mieszkającej we Francji. Po francusku pisze też ona swoje książki (i napisała ich już mnóstwo), by potem własnoręcznie przełożyć je na angielski. Jest laureatką Nagrody Gubernatora Generalnego, jak i Prix Goncourt des lycéens (to taka Nagroda Goncourtów od młodzieży). Jest pisarką, eseistką i tłumaczką. Co to za jedna? To Nancy Huston.
Powieść Znamię została wydana w roku 2006, na polskim rynku pojawiła się dwa lata później. Pięć kolejnych lat później na tym blogu, gdyż przyświeca mu nieśmiertelna maksyma, co się odwlecze, to nie uciecze. 

Konstrukcja Znamienia jest przemyślana w najdrobniejszych szczegółach i uważnie utkana w dość nietypowy sposób: dzieli się na cztery części, a rolę narratora w poszczególnych przyjmuje dziecko. Samo w sobie szału to jeszcze nie robi, ale w każdej z części czytelnik cofa się o jedno pokolenie - zatem dorosła postać opisywana z perspektywy dziecka-narratora w pierwszym epizodzie sama ma szansę dołożyć swój element układanki w epizodzie kolejnym. Cofamy się więc w czasie, począwszy od Kalifornii z roku 2004 aż po Niemcy z roku 1944 (zahaczając o kilka innych miejsc) - a wszystko to, by dotrzeć do rodzinnej tajemnicy, której piętno odciska się na losach kolejnych pokoleń.

Moje początki z tą książką były dość trudne, bowiem dziecko, którego narrację poznajemy w pierwszej kolejności, jest - nie bójmy się tego słowa! - potworem. Jego wewnętrzny monolog powoduje zgrzyt zębów i przemożną chęć wysłania bachora do szkoły z internatem w jakiejś odciętej od świata górskiej miejscowości. Przez tę część warto jednak przebrnąć i poczekać, aż mała ofiara dziwnych metod wychowawczych, mroków Internetu, megalomanii i rozpuszczenia zakończy swoją opowieść - i rozpocząć właściwą wędrówkę w przeszłość. A jest po co wędrować!

Huston ma wspaniałą umiejętność płynnego przechodzenia pomiędzy epokami, lokalizacjami (nawet najbardziej oddalonymi) i realiami, utrzymując przy tym spójny klimat całej opowieści. Skomplikowane losy bohaterów przerzucanych przez historię z miejsca na miejsce udowadniają tezę autorki: w człowieku może pozostać znamię rodzinnej przeszłości, nawet gdy nie zdajemy sobie z niej sprawy. 

Czyta się dobrze. Historia wciąga. Jakiś wypiek na twarzy z gorączkowej chęci poznania zagadki też się pojawia. Polecam, Robert Makłowicz.

Znamię, Nancy Huston, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2008

Pamiętajcie jednak, że każdego na drodze czekają upadki! Nawet taka znana i lubiana Nancy Huston do swojej listy nagród i tytułów musiała dodać w roku 2012 Bad Sex in Fiction Award! To ten ustęp z powieści Infrared wywołał tak żywiołowe reakcje krytyków. Cóż, nieważne, jak mówią, byle mówili!

Brak komentarzy: