niedziela, 6 marca 2011

North Canada right here, right now

Jak już zdążyłyśmy ustalić, Kanadą do końca nasycić się nie da. Zawsze pozostaje pewna luka, której nawet my, zakładając, że nasz blog będzie żył także i po zakończeniu tego roku akademickiego, nie zdołamy wypełnić. Cowieczorna doza kanadyjskiej literatury do poduszki przestała nam wystarczać. Prócz zajęć obowiązkowych (pilne studentki UJ z notatkami uporządkowanymi dzięki sklepowi papierniczemu na Krupniczej), zorganizowałyśmy sobie kilka dodatkowych. Jednym z nich jest ten blog. Każdy wie, że Kanada to zielone wzgórza, wielkie, niezamieszkałe, pokryte lodowcem tereny, Indianie, język francuski, Celine Dion i syrop klonowy. My postaramy się udowodnić, że to także wielokulturowość, utalentowani ludzie, bliskie naszemu sercu problemy, wielka wyobraźnia i niezwykłe pomysły, zamykające się w formie, która, na nasze nieszczęście, w Polsce nadal jest tak słabo dostępna. Tyle tytułem wstępu. Przejdę do rzeczy, co by nie zawieść wspólnika.

Generalnie powinnam ukryć fakt, że tak długo zwlekałam z tą niżej zamieszczoną informacją, aby (z sobie tylko znanego powodu) ograniczyć ilość widzów jutrzejszego seansu. Przyjmijmy za oficjalną wersję z zepsutym komputerem. O co chodzi? Już mówię/piszę. Jak powszechnie wiadomo, w czasie wolnym (prócz wylegiwania się całymi dniami w łóżkach, zwiedzania podziemi Wawelu i towarzyskich rozmów o polityce i kulturze wysokiej), czytamy, piszemy, mówimy o naszej nowej fascynacji - Kanadzie. Z pomocą w zgłebianiu tajników szeroko pojętej kanadyjskości przychodzi nam nasze wydziałowe Koło Naukowe (here!), które przy współpracy z Zakładem Kanady UJ oraz Ambasadą Kanadyjską postanowiło zorganizować pokaz filmów o tematyce północnokanadyjskiej oraz arktycznej. Pierwszy z nich, który zaprezentowany zostanie już jutro, tj. 7 marca w sali nr 34 w Instytucie (Rynek 34.), to To, czego potrzeba do życia. Jest to film fabularny z 2008 roku w reżyserii Benoît Pilona, który w 2009 nagrodzony został kanadyjskim Oscarem - Nagrodą Genie, w kategorii Najlepszy Reżyser za ten właśnie film. Prócz niego statuetkę otrzymał m.in. także odtwórca głównej roli Natar Ungalaaq. Co ciekawe, aktor ten to uznany w Kanadzie rzeźbiarz propagujący kulturę Inuitów. Rzeźbi także w owocach! Trzeba będzie mu się dobrze jutro przyjrzeć. Opis filmu znaleźć można na stronie wydarzenia na facebooku, nie będę, więc, się powtarzać. Polecam jednak obejrzenie Tego, co potrzeba do życia z czystym umysłem, zaprzatniętym jedynie słowem wstępnym kolegi Macieja Badury - przewodniczącego sekcji filmowej Koła Naukowego Amerykanistyki UJ. Z tego, co mi wiadomo, jest on także wielbicielem Kanady, nie ma się więc o co martwić (wstęp jest wolny). Nic, tylko z uśmiechem na twarzy zjawić się jutro - 7 marca, o godz. 16.30 - w Instytucie, by zapewnić sobie (mam nadzieję) 102 minuty dobrego, geograficznie zimnego kanadyjskiego kina, które koniec końców będzie jak dobre wino w marcowy wieczór. Albo gruby, puszysty koc. Chyba mi zimno.

Na jutrzejszy pokaz zapowiedziało się 32 gości, w tym my, oczekujące jutra z nutką niecierpliwości i podniecenia. Czekajcie na poprojekcyjne wrażenia, które na pewno opublikujemy za pomocą GrabCanada.

Brak komentarzy: