A to niejaki Samian, Metys z północy Quebecu, lokalny patriota tworzący po francusku i w języku algonkińskim. SO MUCH AWESOME. I ten teledysk! Podobno w swoich tekstach nawiązuje do historii swojego ludu, promuje braterską współpracę i wzywa do zachowania dumy ze swego pochodzenia. Podobno, bo oczywiście nie rozumiem ani pół słowa.
To znowuż Cayouche, Akadyjczyk z Nowego Brunszwiku:
Ten brodacz spędził wprawdzie sporą część życia w Massachusetts (nigdy nie nauczę się pisać tego słowa bezbłędnie), wysłano go nawet do Wietnamu, ale w końcu powrócił do swej rodzimej prowincji i tak od lat zasuwa na harleyu i występuje. W jutjubach mają o nim nawet film, ale znowu nic nie rozumiem, bo mówią po francusku, a może nawet w dialekcie akadyjskim, któż to wie.
Na koniec trochę quebeckiej folklorystycznej cudowności i zdjęcia drwali w sweterkach.
Mógłby w końcu spaść śnieg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz