piątek, 25 listopada 2011

Le bon vieux temps

W środę zajęcia z Wprowadzenia do problematyki kanadyjskiej poprowadził nam Luc Ampleman - przesympatyczny Québécois mieszkający w Krakowie. Przemawiał do nas wspaniałą mieszanką polskiego i angielskiego z francuskim akcentem, opowiadał o kanadyjskiej muzyce i puszczał nam indiański hip hop i akadyjskie country. 


A to niejaki Samian, Metys z północy Quebecu, lokalny patriota tworzący po francusku i w języku algonkińskim. SO MUCH AWESOME. I ten teledysk! Podobno w swoich tekstach nawiązuje do historii swojego ludu, promuje braterską współpracę i wzywa do zachowania dumy ze swego pochodzenia. Podobno, bo oczywiście nie rozumiem ani pół słowa.

To znowuż Cayouche, Akadyjczyk z Nowego Brunszwiku:


Ten brodacz spędził wprawdzie sporą część życia w Massachusetts (nigdy nie nauczę się pisać tego słowa bezbłędnie), wysłano go nawet do Wietnamu, ale w końcu powrócił do swej rodzimej prowincji i tak od lat zasuwa na harleyu i występuje. W jutjubach mają o nim nawet film, ale znowu nic nie rozumiem, bo mówią po francusku, a może nawet w dialekcie akadyjskim, któż to wie.

Na koniec trochę quebeckiej folklorystycznej cudowności i zdjęcia drwali w sweterkach.


Mógłby w końcu spaść śnieg.

Brak komentarzy: